Takiego drugiego miasta nie ma na świecie – podobna do Wenecji była aztecka stolica Tenochtitlan, miasto pełne kanałów i grobli (na jednej z grobli zginęła podczas odwrotu połowa armii hiszpańskiej i przepadło całe złoto złupione przez najeźdźców). Jezioro, na wysepkach którego rozłożyli się Aztekowie, zostało jednak zasypane mocą decyzji Hernando Cortesa, grunt wyrównany i ubity, a Wenecji nic podobnego nigdy nie spotkało.

Miasto na lagunie, jeden z najważniejszych symboli Italii, wciąż boryka się z morskimi falami i co jakiś czas naukowcy alarmują, że morze je zatopi – po czym nie zatapia. Jest faktem, że możnowładcze rezydencje przy Grande Canale, głównej weneckiej drogi wodnej, większość prowadzących do nich schodów mają już pod lustrem wody.

Wenecja to nie tylko centrum handlowe dawnego świata, także rzemieślnicze. Z rzemiosł zaś na czoło wybija się szkło. Na pewno szklarskie warsztaty działały już w siódmym stuleciu, w epoce ekspansji w Italii germańskich Longobardów, przed którymi uciekano, gdzie pieprz rośnie, nawet na wody laguny.

Głównym ośrodkiem szklarskiej wytwórczości była wysepka Murano. Pierwsze dokumenty opowiadające o szkle powstały w XIII w. Średniowieczne relacje, jak i zachowane przykłady szklarskiej wytwórczości nie pozostawiają wątpliwości: nie tyle inspirowano się rodzimymi, jeszcze antycznymi wzorami, co wpływami bizantyńskimi.

I nic w tym dziwnego! Stolica wschodniego cesarstwa była w owym czasie prawdziwą „europejską stolicą kultury”. Rzemieślnicy konstantynopolitańscy czerpali obficie z Syrii, a rozmaite miasta-państwa na kraj ten się składające, posiadały rozbudowaną od tysiącleci szklarską wytwórczość. Syria to ojczyzna szkła.

Z pewnością szklarze weneccy już w latach dwudziestych XIII w. posiadali odrębny cech, który ich skupiał. To ważna informacja, gdyż świadczy o ich liczebności. Jeśli specjalistów z konkretnej dziedziny było niewielu, tworzyli wtedy cech po dzisiejszemu nazywany „cechem rzemiosł różnych”.

W pół wieku później szklarze z Murano doczekali się własnego statutu. W 1441 r. ustanowiono nowy kapitularz. Niezmiernie istotne były również recepturarze, czyli skupione w jednym, zwykle opasłym tomie, zbiory przepisów na produkcję określonego typu szkła. Recepturarze należały do „rodowych sreber”. Przekazywano je z pokolenia na pokolenie, zapisywano w testamentach.

Huty prowadzono według ściśle określonych zasad. Wenecki szklarz, niczym polski chłop pańszczyźniany, nie mógł swej ziemi opuścić. Tak bardzo władze go ceniły, że w żaden sposób nie chciały się z nim rozstać. Uciekinierów karano śmiercią, przynajmniej teoretycznie.

Praktyka, jak to u Włochów, rozmijała się z teorią. Wszystko to przez to, że produkcja szklarska należała do superdochodowych gałęzi przemysłu. Wenecja stała lewantyńskim handlem oraz wyspecjalizowanym rzemiosłem. Huty pracowały na Murano (tylko tam!) od połowy stycznia do połowy sierpnia. Na resztę miesięcy ognie wygaszano.

W średniowieczu podstawowym składnikiem masy szklanej była krzemionka otrzymywana z krystalicznego lub z drobnego kwarcu. Łączono ją z topnikiem alkalicznym, uzyskiwanym w wyniku spalania morskich roślin – alg. Z tych dwóch składników wytapiano frytę. Do niej po podgrzaniu wrzucano resztki zmielonego szkła oraz, niekiedy, substancję odbarwiającą (tlenek manganu) lub tlenki różnych metali. Szkło formowano poprzez wydmuchiwanie, korzystano też z kilku form. Oprócz piszczeli, czyli długiej rurki służącej do rozdmuchiwania masy szklanej, hutnik używał także niezbędnego pontelo – krzesła szklarskiego, żelaznych szczypiec oraz dużych nożyc.

Szkło z Murano było eksportowane do krajów śródziemnomorskich i na północ. Od XIII stulecia w Murano produkowano wyszukane przedmioty, przede wszystkim z bezbarwnego szkła, a od początku XV wieku, także z tzw. lattimo, czyli nieprzezroczystego szkła mlecznego. Statuty zaznaczały, że nie wolno sprowadzać do Wenecji żadnego obcego szkła i że monopol na sprzedaż butelek posiada państwo. Rząd tak trzymał rękę na pulsie, że jeżeli jakiś twórczy szklarz chciał się „wychylić”, to bez zgody władz nic nie mógł zdziałać. Dowodzi tego przykład takiego artysty, jakim był niewątpliwie Vincenzo dal Gallo; piętnaście lat trwało, nim wreszcie (w 1549 r.) otrzymał od Signorii przywilej rytowania szkła diamentem oraz flintem.

Powstała na mocy porozumienia z roku 1271 struktura organizacyjna weneckiego szklarstwa przetrwała ponad pięćset lat, aż do roku 1806. W pierwszych wiekach wydajna, z czasem jednak skostniała, zastygła w bezruchu, co u schyłku istnienia Republiki weneckiej przyczyniło się – jak można domniemywać – do utraty dominującej w Europie pozycji.

Murano średniowieczne było też miejscowością letniskową. Wille bogatych patrycjuszy znajdowały się jednak w części Murano zwróconej ku miastu na lagunie. „Smrodliwe” huty ustawiono z drugiej strony wysepki. Tak czy inaczej, szklarze zdecydowanie dominowali na Murano – na siedem tysięcy mieszkańców aż trzy tysiące żyły z produkcji szkła. Będące miniaturą Wenecji Murano również posiadało swoją Libro d’Oro, w której zapisane były nazwiska wielu szklarskich fachowców.

Puchar Baroviera, schyłek XV w.

W połowie XVI w. na Murano zarejestrowane były 34 huty szkła, a w XVII w. pracowało ich od dwudziestu do dwudziestu kilku. Wytwarzano w nich bardzo szeroki asortyment szkła, od przepięknie zdobionych naczyń począwszy, a skończywszy na prymitywnych paciorkach – używano ich jako towaru eksportowego.

Produkcja przezroczystych szyb, nadających się do drewnianych ram okiennych, rozpoczęła się w Wenecji dopiero w XVII wieku. Kolorowe szkło do okien kościelnych wykonywał od roku 1490 Robert z Lotaryngii, w hucie szkła Bertoliniego i produkcja ta szybko rozwinęła się w następnych stuleciach.

Szkło na zwierciadła musiało być bardzo równe i doskonale przejrzyste. Zwierciadła wytwarzano z dmuchanych cylindrów szklanych z podkładem z folii metalowej. Zwierciadła weneckie uważane były za najpiękniejsze w świecie – aż do wieku XVII, kiedy Francuzi wprowadzili nowe technicznie metody produkcji luster. Szklarstwo nadsekwańskie rozwijało się pod silnym wpływem konkurencyjnego wobec Wenecji ośrodka włoskiego – Altare.

Producenci szkła w Murano rozpoczęli w latach 1450-1460 wytapianie szkła bezbarwnego, czystego i piękniejszego od jakiegokolwiek dotychczas produkowanego. Nazywali je dumnie cristallo.

Począwszy od roku 1470 do cennych naczyń stosowano emaliowane dekoracje o bogatych motywach wielopostaciowych. Tematy tych dekoracji wiązały się z ówczesnym malarstwem. Stanowiły one odbicie myśli włoskiego renesansu.

Okres renesansu to najlepszy czas dla weneckiego szkła luksusowego, poszukiwanego w całej Europie, głównie dzięki jego powiązaniom z duchem epoki (weneckie szkło renesansowe było łatwo rozpoznawalne w ornamentacji oraz w dbałości o każdy szczegół). Najpiękniejsze szklane wyroby były cenione na równi ze złotą biżuterią, drogimi kamieniami i egzotyczną porcelaną. Stały się one znakiem firmowym państwa, które, dysponując wielką flotą handlową i wojenną, opanowało handel lewantyński i potrafiło na morzu stawić czoła największej potędze ówczesnego świata – Turcji osmańskiej.

Nie tylko cudzoziemcy cenili weneckie szkło. Z jego wartości w pełni zdawał sobie sprawę również rząd, nazywając je w oficjalnych dokumentach „drogocennym ornamentem naszego państwa” oraz „sławą i ozdobą naszego miasta”.

Najwybitniejszym twórcą tego okresu był Angelo Barovier. Być może jemu należy zawdzięczać wprowadzenie renesansowego stylu w weneckim szkle. Napis na jego grobie głosił, że był on tym, dla którego „zostały otwarte wszystkie sekrety sztuki szklarskiej”. Panegirysta z Ferrary napisał, że Barovier był „ukochany przez Alfonsa, króla Neapolu, przez króla Francji i przez księcia Mediolanu”. Oznacza to, że wspomniany działał nie tylko na terenie Wenecji. Właśnie Barovierowi zawdzięczamy – jak sądzą badacze – wytop słynnego bezbarwnego szkła kryształowego.

W XVI i XVII wieku produkowane w Murano szkło wciąż było przodujące w Europie, lecz wenecjanie coraz bardziej czuli na plecach oddech konkurencji, wywodzącej się głównie z Czech.

Zadanie konkurencji ułatwiało to, że weneccy hutnicy po Barovierze nie potrafili już niczego nowego wymyślić, zaniedbując postęp techniczny.

A nowe ciężkie szkło kryształowe z Czech, pięknie zdobione, wspaniale dekorowane, szybko wypierało wenecjan z rynku luksusowego szkła. Słabła również międzynarodowa pozycja Wenecji, a odkrycie Ameryki zadało śmiertelny cios jej handlowym interesom i ekonomicznej prospericie.

Krótkotrwałej odnowy weneckiego szklarstwa dokonał – w połowie XVIII wieku – Giuseppe Briati.

Spotkało go niesamowite szczęście – otrzymał przywilej założenia huty w samej Wenecji. Jego wytwory naśladowały styl czeski, z zachowaniem pogodnej i fantazyjnej rodzimej tradycji. Najwspanialszym osiągnięciem Briatiego był świecznik-pająk (lampadario).

Posiadał on typowe weneckie urozmaicenia, był wzmocniony bogatymi architektonicznymi kolumnami, wiązaniami, przepysznie ozdobiony różnokolorowymi kwiatami i piórami.

Briati był kontynuatorem wspaniałej tradycji weneckiego szkła filigranowego, nowych idei jednak nie wprowadził.

Wybitną, osiemnastowieczną szklarską dynastią była rodzina Miottich. Posiadali oni hutę „Al Gesu”, w której praktykowano emaliowanie na białym szkle mlecznym (lattimo). Pięknie emaliowane szkło wytwarzali również Brussowie, Oswaldo i jego syn Angelo.

Jednak konkurencja rosła w siłę, wypierając wenecjan z ich tradycyjnych rynków zbytu. Wystarczy powiedzieć, że w XVIII w. – a dokładniej w 1733 roku, z którego posiadamy dokładne informacje – szklarzy w Murano było dziesięć razy mniej niż w szczytowym okresie rozwoju weneckiego przemysłu szklarskiego.

Znaczenie jednak szkła weneckiego nie sprowadzało się do samej wytwórczości. Promieniowało ono na prawie całą Europę. Każdy, kto chciał coś znaczyć, musiał się do niego odnieść. Było niczym wzorzec metra przechowywany pod Paryżem.

Nie tylko pod względem jakości produkcji szklarskiej odrodzenie i barok były czasem świetności Wenecji, zwanej Najwspanialszą, Najjaśniejszą (Serenissima). Miasto stworzyło wyspiarskie imperium.

Posiadłości Wenecji zamieszkiwało w pewnym momencie 2,5 mln ludzi, podczas gdy samą metropolię – piętnaście razy mniej. Wenecka flota, słynne galery, poruszane nie przez niewolników, a przez wyćwiczonych żeglarzy, panowała na Morzu Śródziemnym.

Kiedy w początkach XIII wieku krzyżowcy, uczestnicy czwartej krucjaty, pragnęli morzem dostać się do Egiptu, by uderzyć w samo centrum muzułmańskiego świata, musieli zdać się na pomoc Wenecjan.

Umówiono się na pewną sumę, której krzyżowcy nie dali rady zgromadzić. Doża wenecki Dandolo namówił ich więc do ataku na stolicę Bizancjum. Konstantynopol został zdobyty i złupiony. Jego bogactwa trafiły m.in. do Wenecji. Dandolo zabrał też do siebie szklarskich specjalistów. Druga fala emigracji szklarzy nastąpiła w połowie XV w., kiedy Konstantynopol zajęli Turcy. Przyczyniło się to do poprawy jakości artystycznej weneckiej produkcji.

Wenecja była niezwykle ciekawym tworem politycznym. Można ją nazwać republiką oligarchiczną. Oligarchia nie była magnacka, jak w szlacheckiej Polsce, a handlowo-kupiecka. Weneccy patrycjusze, zapisani w Złotej Księdze, swoją wysoką pozycję, usytuowanie na najwyższym piętrze społecznej hierarchii, zawdzięczali umysłowym zdolnościom oraz skłonności do hazardu! Wysyłanie bowiem statku handlowego w dalekomorską podróż zawsze wiąże się z niemałym ryzykiem. Okręt albo dopłynie i wróci, przynosząc dochód, albo zatonie, wraz z załogą i wówczas o żadnym zysku nie może być mowy.

Herb Murano: kogut trzymający w dziobie robaka

Wenecją rządziły pieniądz i radość życia. Wenecjanie nie wymyślili karnawału, to pomysł starorzymski, jeszcze z czasów republikańskich, ale sztukę zabawy podnieśli na niebywałe wyżyny. Moraliści gorszyli się „rozpasaniem” obyczajowym. Jednakowoż, jak świat światem, bez erotyki i wina, nigdy nie było radości życia. Oczywiście, spory na to wpływ wywierał korzystny dla człowieka klimat śródziemnomorski. W końcu nie bez przyczyny najeźdźcy z Północy osiedlali się – nader chętnie – w słonecznej Italii. Nikt zaś nie kwapił się atakować Skandynawów.

Sercem Wenecji był plac św. Marka. Królowały na nim dwie imponujące budowle, wyposażone w liczne okna: pałac dożów oraz bazylika. Ten pierwszy sięgał korzeniami w średniowiecze: budowę rozpoczął w 813 roku Angelo Partecipazio.

Nie wszystkim się podobał. Jeden z malkontentów nazwał go ponurym, gotyckim gmaszyskiem „w jak najgorszym guście”. Bazylika San Marco to symbol chrześcijaństwa majestatycznego. Na pierwszą budowlę, zniszczoną w 976 roku przez pożar, nałożyły się nowe bryły, bardziej imponujące. Bazylika to nie tylko miejsce na modlitwy. Kryje w sobie ogromne skarby. Najcenniejszym jest korona dożów wysadzana szlachetnymi kamieniami. Ale i każda kaplica, każda ściana to orgia złota i srebra. W bazylice znajdują się liczne relikwie nieocenionej wartości.

Plac był miejscem spotkań towarzyskich i biznesowych. Patrycjusze przechodzili nim na Broglio, gdzie targowało się ładunki statków oraz uprawiało politykę. Z tajnych narad wyłączeni byli mieszczanie oraz prosty lud. Na plac św. Marka wychodziły najważniejsze weneckie arterie, z najbardziej zatłoczoną via della Merceria na czele. Na tej ulicy sprzedawano wszystko: od szkła z Murano po artykuły zwane dawniej kolonialnymi. Mieściły się tam też liczne kawiarnie.

Miasto podzielone było na 72 parafie, każda z własnym odpustem. Labirynt kanałów i mostów łączył (i zarazem dzielił) poszczególne dzielnice. Właściwa ludom śródziemnomorskim niefrasobliwość nakazywała mieszkańcom wyrzucić śmieci i odpadki prosto do wody. Dawniej nie dostrzegano związku pomiędzy higieną a stanem zdrowia ludności. O zmroku Wenecja pustoszała. Ludzie nie tyle bali się napadów (te były rzadkością), a tego, że postawią źle stopę i wpadną do kanału. Ponieważ ulice oświetlone były skąpo o wypadek było naprawdę łatwo.

Przybyszy z Europy najbardziej dziwiło swobodne przemieszanie klas. Patrycjusze i plebejusze traktowali się nawzajem familiarnie, po przyjacielsku. Ci pierwsi jednak pod słodkimi uśmiechami kryli żelazne zęby. Byli pazerni na władzę – z nikim nie chcieli jej dzielić, a już na pewno nie z gminem. Człowieka z ludu można było familiarnie poklepać, ale od władzy – wara.

Patrycjusze różnili się stopniem zamożności – zdarzali się wśród nich zupełni hołysze – ale wszyscy wpisani byli do Złotej Księgi. Pociągało to za sobą określone powinności społeczne. Szlachcic nie mógł się ożenić z mieszczanką, bo tracił szlachectwo. Od tej zasady istniały tylko trzy wyjątki. Bez szkody dla swego statusu szlachcic mógł wziąć ślub z córką lekarza, kupca handlującego artykułami kolonialnymi oraz… z córką szklarza*).

--------------------------
*) W Polsce, kraju zazdrosnej o swe przywileje szlachty, szlachcic, który zająłby się handlem, wypadał ze stanu szlacheckiego. Mógł jednak pracować jako specjalista szklarski i nikt nie żywił doń o to pretensji.

Eksport szkła weneckiego zaczął się już w XIV wieku. Początkowo trafiało ono do krajów Rzeszy Niemieckiej oraz do monarchii habsburskiej. Potem szkło weneckie pojawiło się nad Adriatykiem – takie miasta jak Dubrownik, Zadar czy Trogir podlegały wszak władzy Wysokiej Rady – skąd płynęło statkami aż na bliski Wschód, do portów bajecznie bogatego Lewantu.

Wkrótce narody północnoeuropejskie zapragnęły wytwarzać szkło weneckie u siebie. Miało to oczywiste zalety: ogólny popyt na weneckie szkło mógł być zaspokojony taniej, szybciej i na większą skalę, a zdobienie mogło być wykonywane według indywidualnych zamówień.

Zrazu wielbiciele szkła weneckiego zakładali na północy Europy nowe huty, obsadzane przez niewiarygodnie zdolnych włoskich specjalistów, których można było przy pracy po prostu podglądać, co musiało zaowocować wzrostem umiejętności u rodzimych fachowców.

Do tych hut – od drugiej połowy XVI wieku począwszy – zaczęli przybywać z Wenecji szklarscy specjaliści. Oczywiście, nie wolno im było tego robić legalnie. Władze republiki starały się strzec tajników Murano. Niewiele jednak mogły poradzić na ludzką skłonność znalezienia sobie lepszej, wyżej opłacanej pracy.

Najwcześniejsze informacje o włoskich hutach szkła na północy dotyczą Hall, miasta położonego 10 km na wschód od Innsbrucku w dolinie rzeki Inn. Tutaj, w pobliżu przełęczy Brenner, już w roku 1530 pracowali włoscy hutnicy, na głównym szlaku między Włochami i północną Europą. Wspomnianą hutę wystawił Wolfgang Vitl.

Jeszcze ważniejsza była huta szkła ufundowana w Innsbrucku przez Ferdynanda II (1520-1595), drugiego syna cesarza. Wenecjanie przywozili do niej ważne surowce oraz przedmioty szklane, służące tamtejszym hutnikom jako modele. Wspomniana huta wyspecjalizowała się w szkle okiennym.

Wpływy weneckie rozciągnęły się również na Francję, głównie dzięki zaangażowaniu tego kraju we wojny włoskie. Najważniejszymi ośrodkami produkcji szkła a’ la fason de Venise stały się we Francji miasta Nevers i Orlean. Niestety, poziom artystyczny tej produkcji był kiepski.

Szkło w stylu weneckim dotarło również do Niderlandów. Pierwszą włoską hutę szkła w Antwerpii założył w roku 1558 Pasquetti z Brescii. Huta ta kwitła do końca XVII wieku, potem podupadła, by odżyć w drugiej połowie XVIII wieku, pod kierownictwem wenecjanina Vincenzo Pompeio. Najważniejszym jednak ośrodkiem produkcji szklarskiej w stylu weneckim było miasto Liege. Miało ono to szczęście, że jako miasto biskupie uniknęło wojen religijnych.

Sporo szkła niderlandzkiego, wyrabianego w stylu włoskim, przetrwało do dnia dzisiejszego. Charakteryzowało się ono fantazyjnymi kształtami i dużą różnorodnością form. Było bardziej zbliżone do pierwowzoru niż analogiczne szkło francuskie, a to dlatego, że Włosi pracowali w Niderlandach sezonowo i systematycznie wracali do ojczyzny, zachowując kontakt z aktualnymi trendami.

W Anglii inicjatorem uruchomienia włoskiej produkcji był Jean Carre. Przybył on do Niderlandów w roku 1567 z ogólnym planem reorganizacji i udoskonalenia angielskiego przemysłu szklarskiego.

„Mieczem” Carra był Giacomo Verzelini, rodowity wenecjanin, uprzednio pracujący w Antwerpii. Verzelini uzyskał w 1576 r. przywilej wyłącznej produkcji weneckiego szkła na lat dwadzieścia. Z czasem stał się swoistym dyktatorem. Zmarł jako szanowany obywatel.

Obecnie istniejące na Murano huty wytwarzają przede wszystkim szkło „pamiątkowe”, dla potrzeb licznych rzesz turystów odwiedzających miasto.

Jerzy Grundkowski
rys. Agnieszka Bitowt

Okręg wenecki produkcji szkła

Całość artykułu w wydaniu drukowanym i elektronicznym 

inne artykuły tego autora:

- Szkło weneckie , Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 3/2011    

- Szkło czesko-niemieckie , Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 12/2010

- Szkło francuskie , Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 11/2010

- Szkło śląskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 9/2010

- Szkło angielskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 7-6/2010

- Europejskie cechy i rody szklarskie, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 6/2010

- Szkło w Europie średniowiecznej, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 3/2010

- Szkło antyczne, Jerzy Grundkowski, Świat Szkła 11/2009  

inne artykuły o podobnej tematyce patrz Serwisy Tematyczne

więcej informacj: Świat Szkła 3/2011

  • Logo - alu
  • Logo aw
  • Logo - fenzi
  • Logo - glass serwis
  • Logo - lisec
  • Logo - mc diam
  • Logo - polflam
  • Logo - saint gobain
  • Logo termo
  • Logo - swiss
  • Logo - guardian
  • Logo - forel
  • vitrintec wall solutions logo

Copyright © Świat Szkła - Wszelkie prawa zastrzeżone.