Paryż czy Wiedeń, gdzie triumf święciła secesja, pełne były kolorowych witraży. Że nie wszystkie uległy zniszczeniu - wszak materiał to kruchy - mogłam się przekonać, biorąc udział w połowie czerwca w wyprawie do Budapesztu. Były to trzy dni zwiedzania obiektów ściśle związanych ze sztuką witrażową, pod kierunkiem architekta - dr Endre Szucs, oraz Zoltana Gyolokay - historyka sztuki i tłumacza.
Muzeum-dom Miksy Rotha, od którego zaczęliśmy naszą wędrówkę, stanowi miejsce magiczne - centrum kolekcji witraży, mozaik i projektów okresu Art Nouveau.
Roth Miksa był także autorem witraży w budynku Banku Narodowego, ujętych w wyrafinowane kształty okien.
Równie ciekawą oprawę dla witraży ujrzałam w Akademii Muzycznej, które zachwyciły misterną, geometryczną fantazją. Secesyjne kamieniczki ukazywały zaś wtajemniczonym swoją wewnętrzną grę świateł, splatając roślinne ornamenty z geometrycznymi wzorami. Witraż, będący tylko drobnym elementem bramy kamieniczki, przy odrobinie szczęścia i tańczącym swawolnie promieniu słońca sprawia, że nabiera ona niesłychanego kolorytu.
Secesyjną kreskę ujrzałam także na witrażach Ministerstwa Gospodarki i Komunikacji, a bardziej modernistyczną w wybranych pracach prezentowanych w Muzeum Sztuki Użytkowej.
Spotkanie - "póki wino smakuje" w domu-pracowni dr. Endre Szucs sprawiło, że kolory w naszej pamięci nabrały większej mocy.
Nie była to pierwsza wycieczka Stowarzyszenia Miłośników Witraży z Krakowa, istniejącego od 1998 r., którego prezesem jest Krystyna Pawłowska. Jego celem jest gromadzenie wiedzy na temat sztuki witrażowej, zabytkowej i współczesnej. Wspólne wycieczki są ucztą dla duszy i okazją do wzajemnej integracji.
Całość artykułu w wydaniu drukowanym i elektronicznym
Inne artykuły o podobnej tematyce patrz Serwisy Tematyczne
Więcej informacji: Świat Szkła 9/2003