Koniec pierwszego tysiąclecia zapoczątkuje okres stabilizacji na ziemiach polskich i sąsiednich. Sprzyja to importowi szklanych wyrobów, zachodnioeuropejskich i orientalnych.

 

Po pierwsze – import!

Z tego okresu pochodzi fragment naczynia z przeźroczystego, lekko zielonkawego szkła potasowo-wapienno-sodowo-krzemowego, o trudnym do określenia pochodzeniu; występują też wonczas liczne paciorki szklane, wśród których pojawiają się nowego rodzaju egzemplarze, odcinane szczypcami z dwuwarstwowej rurki szklanej.

 

Warstwę wewnętrzną tworzyło tam przejrzyste, brunatne szkło, a zewnętrzną – żółta emalia. Dla obserwatora zewnętrznego paciorek sprawia wrażenie uczynionego z nieprzeźroczystego żółtawego szkła. Oczywiście – był to import, i to z daleka, w niektórych przypadkach – nawet z Bliskiego Wschodu.

 

Nie tylko sławne szkło syryjskie zdobiło szyje niewiast Polańskich wojów! Z warsztatów bizantyjskich przychodziło szkło sodowe, czasem zdobione złotymi blaszkami. Z miejskich ośrodków Azji Środkowej kupcy przywozili paciorki z matowego czarnobrunatnego szkła sodowo-potasowo-krzemowego z podwyższoną ilością magnezu. Ruś Kijowska przysyłała nam beczułkowate paciorki z dwuwarstwowego szkła, naśladującego złocenia.

 

Poczynając od XI wieku, czyli od panowania Bolesława Krzywoustego, asortyment importowanych wyrobów poszerza się. Nadal najwięcej jest u nas paciorków lecz występują także naczynia szklane: orientalne i syryjskie, jak np. fragment misy z napisem arabskim, wykopany na terenie grodziszcza w Opolu.

 

Jakimi drogami szkło do nas docierało? Od II poł. X wieku szkła bliskowschodnie i bizantyjskie przypływały na terytorium piastowskie szlakiem dunajskim bądź naddnieprzańskim. Szkła środkowoazjatyckie – szlakiem transkontynentalnym lub wołżańsko-bałtyckim.

 

Import szkła ruskiego dokonywał się albo lokalnymi odcinkami tychże długich tras komunikacyjnych lub drogą (ożywiającą się w XI wieku) w Kijowie odchodzącą od szlaku transkontynentalnego, wiodącą dalej Bugiem przez Białoruś i Wisłą do Bałtyku. Szkła z Europy Zachodniej przywożone były przez kupieckie karawany głównie szklakiem bałtyckim.

 

 

A własna wytwórczość?

We wczesnym średniowieczu w państwie Piastów funkcjonowały cztery znaczące ośrodki szklanej produkcji: Wolin, Opole, Kruszwica i Wrocław. Szklarze z Wolina wytapiali szkło bezługowe ołowiowo-krzemowe oraz szkło sodowo-ołowiowo-krzemowe. Wyrabiali przede wszystkim damską biżuterię. Nie dziwi owo zapotrzebowanie na luksusowe towary. Dziesięciowieczny Wolin był miastem bogatym i świetnym. Jak to się dziś powiada: „ludzie mieli tam pieniądze” i chętnie je wydawali.

Rodzaje donic szklarskich

 

W Opolu była prawdopodobnie także pracownia typu jubilerskiego, wytwarzająca szklaną biżuterię. Kruszwicki ośrodek powstał w XI w. w związku z zapotrzebowaniem na szkliwione płytki posadzkowe do budowanego tam kościoła. Następne stulecie przyniosło dalszy rozwój tej pracowni – produkowała nawet witraże. Upadła ona w 1271 r., na skutek spalenia Kruszwicy przez wojska Bolesława Pobożnego.

 

We Wrocławiu wytwarzano biżuterię i szkliwiono ceramikę budowlaną. Produkcji zaniechano tam w II poł. XIII stulecia.

 

Z siedmiu znanych szklarzom we wczesnym średniowieczu technik wytwarzania paciorków, w Polsce stosowano tylko cztery techniki: nawijania, wyciągania, technikę spiralną oraz technikę „kropli”.

 

Pierwsza polegała na owijaniu wzdłuż metalowego pręta cienkiej szklanej nitki. Uformowany w ten sposób paciorek ponowie rozgrzewano i odpowiednio go obtaczając, nadawano mu pożądany kształt.

 

Druga na tym, że z lepkiej masy szklanej formowano grubą płytę, którą zaginano na pręcie spajając nad ogniem złącza. Otrzymany cylinder nagrzewano i wyciągano w celu uzyskania drugiej rurki. Przed jej zastygnięciem rurkę cięto. W podobny sposób kształtowane były paciorki segmentowe.

 

W technice spiralnej z niewielkiego tygielka wylewano ruchem obrotowym cienką strużkę szklanej masy, która po zetknięciu z powierzchnią podkładki tworzyła niewielki stożek.

 

I wreszcie metoda ostatnia: szklarz nabierał trochę szklanej masy i opuszczał ją w postaci kropel na podkładkę, po czym w owej „kropli” przebijał otwór i tak powstawał cieszący oko paciorek.

 

A jak radzono sobie z produkcją szklanych pierścionków? Znów pojawiają się cztery techniki. Pierwsza, „na pałeczkę”, sprowadzała się do zaginania wokół kółeczka masy o pożądanej lepkości (kółeczko miało naturalnie taką średnicę, jak ludzki palec). Następnie końce pałeczki łączono nad ogniem, jako że żar je spajał... Zdobienie polegało np. na osnuciu ponownie rozgrzanej obrączki kilkoma nitkami szkła o innej barwie.

 

Formowanie pierścionków przez nawijanie niczym nie różniło się od identycznej metody produkcji paciorków. Formowanie „za pomocą rożna” polegało na nabraniu na koniec „rożna” lepkiej masy szklanej, którą przebijano, by później rozgrzać i osadzić głębiej na trzonku. Rożen z kolei gwałtownie obracano, od czego powstawała obrączka.

 

Czwarta technika – odlewnicza – zaczynała się od wlewania do zamkniętej formy płynnej masy szklanej. Kiedy zakrzepła, wyciągano z formy gotowy wyrób.

 

 

Średniowieczny know-how

Kim byli średniowieczni szklarze pracujący na prastarych ziemiach piastowskich? Raczej nie Polakami. Na pewno było to wybitnie wielokulturowe towarzystwo. W czasach Romanum szklarze wędrowali po całym świecie. Egipskich i syryjskich majstrów spotkać można było nawet w Nadrenii! Wiemy, że 

Piszczele – przykłady

 

kijowscy książęta sprowadzali fachowców aż z Bizancjum. Wolin był w ogóle społecznością wieloetniczną, a nad masą szklaną trudzili się tam specjaliści z Nadrenii. Opole zawdzięcza swą pracownię przybyszom z Kijowa…

 

Prócz biżuterii szklanej modne w tej epoce było także pokrywanie różnobarwnym szkliwem płytek posadzkowych. Takie płytki nasi archeologowie wykryli w wykopaliskach Gniezna i Kruszwicy. Płytki – o barwach: granatowej, żółtej i zielonej – służyły też dekoracji świątynnych ścian. Tworzono z nich piękne mozaikowe wzory figuralne, względnie geometryczne. Niektóre można podziwiać do dziś (katedra gnieźnieńska).

 

Szkło okienne zachowało się jedynie fragmentarycznie. Używane było głównie jako szkło witrażowe.

 

Do produkcji szkła na większą skalę potrzebne były już huty. Pierwsze zapiski o nich pochodzą z XIV wieku. Są to dokumenty biskupów poznańskich oraz przywilej wydany przez Władysława Łokietka (1329), mówiący o hucie szkła w rejonie Olkusza.

 

Począwszy od XV wieku następuje istny wylew źródłowych informacji o takich przedsiębiorstwach, które jednak, jak to zaraz zobaczymy, przedsiębiorstwami w naszym rozumieniu tego słowa bynajmniej nie były.

 

Nie dziwi to, że huty rosną jak grzyby po deszczu. W dziejach Polski rozpoczynał się Wiek Złoty. Przede wszystkim umocniło się samo pojęcie Korony Królestwa Polskiego i wzrosła świadomość narodowa. Przejawiały ją co prawda tylko warstwy wyższe społeczeństwa, atoli tak było wszędzie.

 

Wydatnie pomogło w tym zażegnanie krzyżackiego niebezpieczeństwa, albowiem zaowocowało to poczuciem siły i dumy. Nadto po rozbiciu Krzyżaków rozpoczął się dla państwa polsko-litewskiego okres ekonomicznej prosperity. Zyskaliśmy dostęp do portu w Gdańsku i możliwość rentownego handlu z Zachodem, który chętnie kupował nasze surowce: zboże i drewno (wcześniej zyski te przechwytywał Zakon)...

 

Realna ocena stosunku sił zaowocowała ekspansją w kierunku Rusi – czyli w kierunku wschodnim. Te podboje przychodziły naszym przodkom bardzo łatwo, zbyt łatwo: szybko więc spoczęliśmy na laurach, sądząc, iż dominacja w Europie środkowo-wschodniej dana jest nam raz na zawsze.

 

Cykl wydmuchiwania

 

Większość – aż 70 procent – polskich hut szkła Złotego Wieku skupiała się w Małopolsce. Zakładali ją wielcy posiadacze ziemscy. W Małopolsce huty ciągnęły się pasmem od Żywca aż do Jasła, a na ziemiach ruskich sięgały aż po Halicz. W sumie w okresie między XIV a XVII w. czynnych było aż 90 hut. Nie oznacza to, że wszystkie pracowały 300 lat bez przerwy! Aż 11 jednak mogło się poszczycić działalnością trwającą nieprzerwanie przez ponad sto lat!

 

Drugim ważnym ośrodkiem był region gdański. W huty inwestowali tam zamożni mieszczanie, zaopatrujący w szkło Polskę północną. Co zaś się tyczy eksportu, to, owszem, istniał – nasze szkło docierało do Szwecji i Anglii.

 

Wśród hut małopolskich wyróżniała się huta położona na terenie wsi Trzebunia. Huty zakładano w ten sposób, iż magnat nadawał przywilej na założenie huty przedsiębiorcy – szklarzowi – połączony z nadaniami ziem, prawami do wyrębu lasu, etc.

 

Hutę uposażało się jak klasztor czy dobro rycerskie, z tym, że hutnik nie miał stawać zbrojnie na wezwanie pana ani modlić się za jego grzeszną duszę, lecz dostarczać mu swych wyrobów. Dopiero nadwyżkę mógł zbyć na wolnym rynku.

 

Efektem uzależnienia hut od wielkiej własności ziemskiej były ich małe rozmiary – huty szkła pozostawały skromniutkimi warsztatami, korzystającymi z pracy pańszczyźnianych chłopów.

 

Z drugiej strony, gdyby nie „pańskie fanaberie”, zapewne w ogóle by nie powstały. Kto w końcu kupowałby ich wyroby? Tylko bogatą szlachtę stać było na tak „luksusową” konsumpcję.

 

Wyposażenie huty składało się przede wszystkim z pieca, przeznaczonego do wytopu masy szklanej. Zbudowany był z kamieni bądź cegieł. Miał kształt kopuły. Wewnątrz wydzielone było palenisko z ławami je otaczającymi. Na ławach stały ogniotrwałe tygle: trzy lub cztery. Tyleż posiadał piec otworów, z których czerpano roztopioną masę.

 

Z narzędzi najważniejsza była piszczel, wynalazek jeszcze z czasów Cesarstwa Rzymskiego. Ta metalowa rurka służyła do wydmuchiwania szkła. Prócz niej ówcześni hutnicy posiadali jeszcze w swym „arsenale” przyczepiec, tj. pręt, do którego przyczepiano częściowo ukształtowany już przedmiot celem wykończenia. Roboczego zestawu dopełniały nożyce i szczypce.

 

Jakich używano surowców? Podstawowym był piasek szklarski, potrzebne były również topniki, stabilizatory, tudzież środki barwiące masę szklaną.

 

Ponieważ używany w hutach szkła piasek musiał być idealnie czysty, czyszczono go przez płukanie. Topnikiem był popiół z drzew bukowych lub sosnowych. Wprowadzał on do masy szklanej tlenek potasu. Stabilizatorami procesu chemicznego zachodzącego przy produkcji szkła były węglanowe skały wapienne. Masę szklaną odbarwiano braunsztynem – czyli tlenkiem manganu.

 

Najważniejszym ośrodkiem handlu szklanymi wyrobami był Kraków. Z tamtejszych rejestrów celnych wynikało, że interesujące nas produkty ważyły przerażająco mało w ogólnym obrocie towarowym, były to wielkości rzędu 0,1 – 0,2 procenta…

 

Szklarstwo rozwijało się też na terenie Śląska, który w epoce rozbicia dzielnicowego niejako „wypadł” z głównego nurtu naszych dziejów. W XIV w. huty szkła powstawały tam w lasach, blisko źródeł surowca, lecz daleko od skupisk ludzkich, co sugeruje odmienną ich genezę niż w Polsce.

 

Nie powoływały ich do życia kaprysy magnata, powstawały one mocą działania praw ekonomicznych. Huta wędrowała za lasem, zostawiając za sobą wsie. Te brały nazwy od tych pracowitych ludzi, trudzących się nad obróbką masy szklanej. Nazwy te niekiedy przetrwały do dziś... Znakomitym tego przykładem nazwa wypoczynkowej miejscowości w Jeleniogórskim – Szklarskiej Poręby.

 

Najwięcej wsi szklarskich znajdowało się w posiadłościach biskupów wrocławskich. Stare dokumenty wspominają o Szklarkach pod Szprotawą oraz o dwóch wsiach o nazwach Szklary w rejonie Ząbkowic. Wieś Szklary istniała także w księstwie głogowskim. Osadnictwo hutnicze wkroczyło również do kotliny Kłodzkiej; wskazują na to nazwy wsi Szklarnia (1358 r.) oraz Szklarka (1416 r.).

 

Historia nigdy jednak nie przebiega linearnie, co jakiś czas wybuchają wojny na tyle niszczące, ze wszelki rozwój – jak to się popularnie powiada – diabli biorą. Na ziemiach śląskich podobne nieszczęście, wojny husyckie, przytrafiło się w XV w.

 

Śląsk późnośredniowieczny należał do Czech, rządzonych przez niemieckich dynastów. Rewolucja husycka była jednocześnie reformatorskim ruchem religijnym, jak i przejawem odrodzenia narodowego Czechów. Kiedy rządzący nie chcieli przyjąć umiarkowanych postulatów reformatorów, wśród buntowników przewagę zyskały elementy radykalne i walka rozgorzała na całego.

 

Zamieszana była w niż również Korona... Jagiellonowie poparli siły starego porządku, choć część rycerstwa (przewodził jej Spytko z Melsztyna) sprzyjała husytom. Ci ostatecznie zostali, po długich i krwawych zmaganiach, pokonani i wytępieni, lecz Śląsk był prawie całkowicie zniszczony, przy czym szczególnie ucierpiały tereny południowe, gdzie szklarstwo było najmocniej rozwinięte.

 

Odrodziło się dopiero w ostatniej ćwiartce XV stulecia: poświadczają to wzmianki źródłowe. W okolicach Kłodzka funkcjonowały nowe huty – w Długopolu Górnym, w Różance oraz w Międzygórzu. Przepływająca przez wieś Szklarnię rzeka Bystrzyca jeszcze w XVIII w. nosiła nazwę Glasewasser, podobnie jak poświadczona źródłowo w 1482 r. rzeczka we wsi Idzików.

 

W dawnym księstwie świdnicko-jaworskim dalej pracowała huta w Szklarskiej Porębie, a niedaleko Kamiennej Góry nową hutę założono w dobrach cysterskich (zakon ten od wczesnego średniowiecza „szedł w awangardzie” postępu ekonomicznego), należących do klasztoru w Krzeszowie.

 

Jakie były te szklane wyroby zmierzchu średniowiecza? Co produkowano i czym handlowano?

Podobne, jak we wcześniejszym okresie: biżuteria, naczynia oraz szkło okienne. Badacze dysponują zwykle fragmentami dawnych wyrobów. Nikt ich przecież specjalnie nie przechowywał. Znaleziska są zawsze przypadkowe. Coś jednak można z tych szacownych szczątków wywnioskować. Szklanice miały często formę cylindryczną, lecz zdarzały się i beczułkowate.

 

Powierzchnie ich były gładkie bądź zdobione szklanymi nitkami, guzkami itp. Nalepienie nici szklanej to jeden z najstarszych sposobów zdobienia. Szklanice kształtowano ręcznie. Zostawały po tym na nich ślady używanych narzędzi. Jedne (np. te znajdowane na Wawelu) pochodziły z importu, inne były produkcji krajowej. Te drugie przeważały.

 

W materiale archeologicznym z końca XIII i XIV w. szkło okienne jest bardzo słabo reprezentowane. Owo szkło podzielić można na taflowe i gomółkowe. Sposób otrzymywania był różny. Ażeby powstały szyby taflowe, najpierw należało wydmuchać cylinder, potem go podgrzać, a w dalszej kolejności – pociąć rozgrzanym żelazem i włożyć do gorącego pieca hutniczego.

 

Gdy szkło zaczynało mięknąć, szklarz rozwijał i spłaszczał cylinder, a następnie wstawiał tafle do drugiego pieca, gdzie ulegały odprężeniu: dopiero odprężony materiał krojono na takie kawałki, jakie były potrzebne zleceniodawcy.

 

Gomółkę formowano w ten sposób, że hutnik po wydmuchaniu niedużej szklanej bańki unosił ją na piszczeli i szybko nią obracał, od czego bańka nabierała kształtu płaskiego, wyglądała jak naczynie z okrągłym i wypukłym dnem. I wtedy ją rozcinano, wybierając jako miejsce przecięcia płaszczyznę przekroju o największej średnicy.

 

Do odciętej części spłaszczonej bańki przylepiano metalowy pręt i całość wsuwano do pieca. Tam bańkę obracano dokoła jej osi tak długo, aż zrobiła się płaska niczym deska, przy czym ścianki jej ulegały zagięciu tworząc typowy dla gomółek brzeg. W końcu gomółkę odprężano.

 

W innej technice nie przecinano wydmuchanej bańki, lecz po oddzieleniu od piszczeli i przylepieniu przyczepca obracano nią z dużą prędkością, od czego się rozpłaszczała.

 

Pozyskane w ten sposób szybki, oprawiano wpierw w ołów, a potem w drewniane ramki. Średniowiecznych szyb ostało się ledwie kilka. W Międzyrzeczu odkryto fragmenty dwóch gomółek ze szkła prawie bezbarwnego oraz ułamek grubej szybki z zielonego szkła.

 

Czternastowieczne odpryski szybowe archeologowie znaleźli też na Wawelu i w Świeciu.

 

Jerzy Grundkowski

  

Całość artykułu w wydaniu drukowanym i elektronicznym 

inne artykuły o podobnej tematyce patrz Serwisy Tematyczne

 

Najnowsze wydanie

Najnowsze

Pfr
Koronawirus
  • Logo - alu
  • Logo aw
  • Logo - fenzi
  • Logo - glass serwis
  • Logo - lisec
  • Logo - mc diam
  • Logo - polflam
  • Logo - saint gobain
  • Logo termo
  • Logo - swiss
  • Logo - guardian
  • Logo - forel
  • vitrintec wall solutions logo

Copyright © Świat Szkła - Wszelkie prawa zastrzeżone.